piątek, 21 marca 2014

Wiosna

Pin It



Piękne marcowe popołudnie, a mnie oblewają zimne poty i ogarnia panika. Myslę że nie jestem sama w swym przerażeniu, bo oto zbliża się koniec pory „kamuflażu”. Drogie Panie -  trzeba ogłosić, że niebawem, wraz coraz dłuższym i cieplejszym dniem, słońcem wschodzącym coraz wcześniej i wyżej -  rzucimy w kąt czarne rajstopy - parę naszych najlepszych przyjaciół tak skrzętnie skrywających pomarańczowe nierówności. 
-------

To znak, że trzeba rozpocząć (dla tych z nas, które dopiero obudziły się z zimowego snu) albo wzmocnić walkę o piękne ciało.
Truizmem byłoby stwierdzenie, że przede wszystkim batalię wygrywa się ruchem, czy zmianą nawyków żywieniowych. Warto pamiętać, że zanadrzu mamy jeszcze cały arsenał trików kosmetycznych, które systematycznie stosowane, wspomogą nas w walce o gładką plażową skórę! 

Oto moja strategia:

Wyobraź sobie swój poranek. Wstajesz i bierzesz prysznic? Błąd!
Zanim wskoczysz pod prysznic, dzień warto rozpocząć od szotkowania.. skóry!



Pierwszym sprzymierzeńcem w walce jest ostra szczotka (swoją kupiłam w Rossmanie za ok. 12 zł). Pewnie spotkałaś się z metodą szotkowania ciała na mokro, ma ono właściwości peelingujące, ale szczotkowanie na sucho?  

Podstawą metody są cztery zasady: rytuał wykonujemy na suchej skórze, nie powinien on trwać dłużej niż 5 minut, rozpoczynamy go od stóp i przemieszczamy się w kierunku serca, szczotkujemy się ruchami posuwistymi (kolistymi brzuch, pośladki i miejsca, przez które najszybciej przepływa limfa, czyli kolana, wewnętrzna strona ud). 

Choć wydawałoby się, że nie jest to metoda dla osób z wrażliwą skórą, tajemnica sukcesu tkwi w odpowiednio dopasowanej szczotce. Ważne jest, żeby włosie było na tyle delikatne, aby nie podrażniało skóry, przy czym przy masażu musi ono stawiać opór i delikatnie rozgrzewać skórę.

Szczotkowanie, poza oczyszczeniem pozwala na usunięcie toksyn z organizmu, zmniejszenie obrzęków, zwiększenie ukrwienia i oczywiście wygładzenie skóry. Ważne jest by przy systematycznym szczotkowaniu zwiększyć ilość wypijanej wody, co pozwoli na szybsze pozbycie się toksyn z organizmu.

Choć początkowo ciężko się przyzwyczaić – szczotkowanie uzależnia. Pierwsze efekty – wygładzenie skóry i zwiększenie jej napięcia – zobaczymy po kilku dniach. Niestety, do uzyskania wymarzonych rezultatów, nasza skóra musi być systematycznie szczotkowana przez ok. 2 miesiące.



Po szczotkowaniu pora na prysznic. Jeśli mam trochę więcej czasu, robię jeszcze dodatkowy masaż żelem pod prysznic Elancyl Slimming Massage Shower Gel. Ma on właściwości wyszczuplające, drenujące i antycellulitowe. Żel jest sprzedawany w zestawie z aplikatorem masażerem i płytą instruktażową. 





Ma on właściwości wyszczuplające, drenujące i antycellulitowe. Żel jest sprzedawany w zestawie z aplikatorem masażerem i płytą instruktażową.  Aplikator jest sprytnie pomyślany: przez dziurkę wypełniamy go żelem, a następnie masujemy ciało, sam dozuje odpowiednią ilość kosmetyku.
Masaż proponowany przez Elancyl jest jednak czasochłonny przez co częściej używam go wieczorem po treningu.


3-4 razy w tygodniu po oczyszczeniu skóry stosuję peeling. Moje serce skradł antycellulitowy solny, który kupiłam w ukraińskiej drogerii. Peeling zawiera ekstrakt z wodorostów, masło karite, olej z pestek winogron a także olej z pestek moreli. Idealnie wygładza skórę, przy okazji zostawiając ją nawilżoną.

Dwa/trzy razy w miesiącu używam Origins Spice Odyssey Foaming Body Rub. Pierwszy „suchy” peeling, jaki miałam przyjemność stosować. Pachnie niezwykle – zapach kojarzy mi się z rozgrzaną słońcem ziemią, z mieszanką aromatycznych przypraw, nie przypadkowo nazwany jest on korzenną odyseją. Daje niezwykłe uczucie gładkości, które utrzymuje się przez długi czas, co więcej przyjemnie się pieni i jest niezwykle wydajny. Ma też swoje minusy, głównie z uwagi na jego nieprzyzwoicie wysoką cenę ok. $27. Niestety obecnie ciężko go dostać – kolekcja nie jest już dostępna na stronie internetowej Origins.

Czasami także sama robię peellingi o działaniu antycellulitowym. Moją ulubiona mieszanką jest połączenie soli gruboziarnistej (czasami cukier), kawy, cynamonu, imbiru oraz oleju kokosowego. Domowy peeling jest dla mnie świetnym sposobem na wieczorny relaks. Powstałą pastę nakładam na skórę, obwijam się folią (polecam spożywczą, bo aluminiowa jest mało elastyczna) i przykrywam kocem. Cudownie rozgrzewa, a przy czym daje naprawdę widoczne efekty.


Po oczyszczeniu skóry, pora na naprzemienny prysznic, czyli najbardziej masochistyczny element strategii. Nie zaczynajcie od lodowatej wody, na początku wystarczy letnia. Przyzwyczajajcie powoli swoje ciało do tego rytuału, bo inaczej łatwo się poddać
Po kąpieli czas na rolowanie kremem albo olejkiem.



Obecnie codziennie, naprzemiennie używam ujędrniającego żelu antycellulitowego i olejku do ciała Nivea z serii Q10plus. Są w przystępnej cenie, dają efekt delikatnego napięcia i ujędrnienia skóry, ale w ogólnym podsumowaniu wypadają raczej przeciętnie. Co drugi dzień używam serum drenującego – reduktor cellulitu z Zaji (ok. 16zł) w połączeniu z masażem, efekty są naprawdę zadowalające. Ponadto serum przyjemnie chłodzi skórę (idealne po treningu) i ten zapach cukierków anyżowych.

Oliwkę Ziaja LipoCell Bloker kupiłam do masażu bańką chińską. Była bardzo wydajna – to jej plus, a zarazem minus, bo marzę, żeby już ją skończyć.
Po zdenkowaniu aktualnych produktów skuszę się na niezastąpiony krem serum Elancyl Cellu Slim.

Kolejny krok – optyczne wysmuklenie, czyli „słońce w tubce”. Na co dzień używam balsamów brązujących Sopot (Ziaja 12zł) i Kolastyny (11zł). Oba dają delikatny odcień opalenizny – idealny dla takich bladziuchów, jak ja. 

Jednak balsam z Kolastyny to mój hit. Balsam pachnie kokosem nie ma wyczuwalnej nuty samoopalacza, ani podczas aplikacji, ani później. Więcej o bronzerach i samoopalaczach idealnych dla blondynek już niebawem.

Po dniu na szpilkach – przed snem koniecznie żel do zmęczonych nóg, najlepiej chłodzący i zmniejszający obrzęki. Im bardziej dbamy o nasze nogi i o właściwy przepływ limfy, tym mniejszy cellulit.
    


I na koniec - systematyczność. Bez cierplwości i systematyczności nie da się wygrać wojny z pomaranczową skórką.


3mam kciuki za moją i Waszą wytrzymałość! Powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz